„Choroba nigdy nie przychodzi zaproszona. Pojawia się nagle i zwala cię z nóg. Zostaje jednak na dłużej, by patrzeć, czy się podniesiesz.” str. 109
Diane
Rose nie owija w bawełnę. Pierwsze strony książki i od razu
częstuje czytelnika zderzeniem z bardzo brutalną rzeczywistością.
Motyw ciężko chorej, w dodatku młodej osoby, jest niebywale trudny
do opisania, a dla czytelnika niewyobrażalnie emocjonalny w
odbiorze, dosłownie miażdży serce. Od samego początku książki
pada pytanie: jak żyć ze świadomością, że ma się podpisany na
siebie wyrok, a później może nigdy nie nadejść? Odpowiedź
otrzymujemy w tytule książki: Carpe diem, czyli chwytaj
dzień.
„Nie chcemy odchodzić, ale nikt nas nie pyta o zdanie. Niestety nie dano nam takiego wyboru”. Str. 144
Rosalie Hart młoda, bezpośrednia, wesoła, pełna życia studentka prawa, ma chłopaka, rodzinę i przyjaciół, niektórzy pomyślą, że jest spełniona, ale nieliczni tylko wiedzą, że Rosalie ma chore serce. Diagnoza brzmi jak wyrok: 2 lata życia, może mniej, być może więcej. Jedno jest pewne, potrzebny jest odpowiedni dawca i szybki przeszczep serca. Rose nie wierzy, że to się uda, ale przy tym nie użala się nad sobą. Zaczyna odliczać dni do momentu, w którym zamknie swe oczy na zawsze, 600 dni... które jej zostało, chce przeżyć intensywnie według hasła: Carpe diem- chwytaj dzień! Nigdy nie składa żadnych deklaracji, nigdy nie umawia się na jutro, nigdy nic nie planuje i z pewnością nie myśli o miłości. Wtedy spotyka Daniela zabójczo przystojnego, pewnego siebie młodego lekarza. Umawiają się na randkę. Dla Rose miało to być pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie, tylko jeden wieczór! Jednak los chciał inaczej. Czy nie mówiąc Danielowi całej prawdy, nie zachowuje się jak egoistka? Czy pisany będzie im happy end? A może poznali się zdecydowanie za późno?
„(…) tylko prawdziwej miłości należy żałować”. Str. 193
Carpe
diem to ciepła,
poruszająca i pełna prawdziwych emocji historia młodej dziewczyny,
która każdego wieczoru zasypiając, zastanawiała się, czy
następnego
dnia się obudzi, a wstając rano, myślała, czy dożyje jego końca?
Jedyne, czego pragnęła
to dostać od życia jak najwięcej: chciała
nacieszyć się rodziną, skończyć studia, znaleźć pracę,
doczekać się dzieci i wnuków oraz zestarzeć się przy boku
kochającego męża. Czy to tak wiele? Każdy dostaje od losu szansę,
jej ta szansa została odebrana w dzień, kiedy usłyszała diagnozę.
Kreacja
bohaterów jest doskonała. Zarówno postaci pierwszoplanowe, jak i
poboczne zostały doprecyzowane i z łatwością można się z nimi
utożsamić. Każdy, kto posiada, choć odrobinę zdolności do
odczuwania empatii będzie współczuć Rose, bo inaczej się nie da,
a także każdy obdarzy ją sympatią. Z łatwością można zauważyć
stopniową przemianę, jaka odbywa się w zachowaniu Daniela, który
dzięki Rose spojrzał na swoich pacjentów z większym współczuciem
i dostrzegł w nich człowieka chorego, potrzebującego pomocy, a nie
tylko zepsutą maszynę, którą musi naprawić. Bardzo polubiłam
Jamesa brata Rose, który mimo powagi sytuacji wierzył, że jego
jedyna siostra wyzdrowieje – marzeniem każdej kobiety jest mieć
takie wsparcie, brata i męża. No i zostali jeszcze Oliwia i Tomek,
tacy przyjaciele to skarb, pomogą, wysłuchają, a jak trzeba, to
postawią do pionu.
Autorka pomieszała pierwszoosobowe narracje Rose i Daniela. Dzięki temu czytelnik, obserwując bieg wydarzeń, ma możliwość przeżywać wszystkie emocje dwukrotnie. Bardzo lubię ten zabieg literacki, niemniej często zdarza się, że autorki słabo wczuwają się w rolę męską. Diana Rose zrobiła to bez zarzutu.
„Gdybym hipotetycznie miała tylko pięćset dziewięćdziesiąt osiem dni życia przed sobą, to czy mogę się zakochać? Ja po prostu chciałabym wiedzieć, jak to jest… Poczułam, jak mnie obejmuje. – Każdy ma prawo przeżyć miłość, Rose, każdy. Nieważne, ile dni mu zostało…” str. 48
Carpe
diem to
moim
zdaniem, bardzo udany debiut
literacki
Diane Rose.
Olbrzymim
atutem jest oryginalny pomysł na fabułę,
bowiem
nie
jest to kolejna ckliwa powiastka, w której przelewają się tony
lukru. To powieść mądra, ukazująca,
że najważniejszą wartością w życiu człowieka jest rodzina,
którą należy kochać i szanować. O
tym, że każdy zasługuje na odrobinę szczęścia i każdy moment
jest odpowiedni, aby się zakochać, nieważne czy jest się zdrowym,
czy ma się przed sobą kilka
lat
życia. Przede wszystkim jest to opowieść, która realnie i
emocjonalnie odzwierciedla obraz walki młodej osoby
ze zbliżającą się śmiercią oraz
szukaniem
szczęścia w spontaniczności,
a
radości w drobiazgach.
W
delikatny sposób zwraca
również uwagę na to, jak istotne jest, aby ludzie zgadzali się na
bycie dawcami narządów po swojej śmierci, bo
mogą tym uratować kilka istnień.
Mimo trudnego tematu
autorka utrzymuje atmosferę w dosyć lekkiej
tonacji. Oczywiście pojawią się łzy, ale też uśmiech na twarzy,
a wszystko przez zaserwowany humor. Szczerze
zatraciłam się w tej historii!
Moja rekomendacja:
Mimo
dramatyzmu fabuły Carpe
diem czyta się
niezwykle lekko i oprócz wielu wylanych łez pozostawia po sobie
również pozytywny wydźwięk. Pokazuje, jak ważne są więzi
rodzinne i wsparcie, którym mogą obdarzyć chorego członkowie
rodziny. Zwraca uwagę na to, jak istotne i cenne jest życie. A jej
przesłaniem jest, żeby cieszyć się z drobnych rzeczy,
wykorzystywać każdą chwilę i okazję, by przeżyć coś
niesamowitego, bo to gwarantuje szczęście. Daje nadzieję na to, że
nigdy nie jest za późno, by wierzyć w happy end! Diane Rose
pokazała, że potrafi zagrać słowem na ludzkich emocjach. Bardzo
udany debiut!
„Czas mija, a my razem z nim. Wspomnienia o nas też odchodzą w zapomnienie… Nie możemy wymagać, żeby osoba, która żyje, pamiętała o tej, która już odeszła na wieczność. Zegar tyka cały czas, wszystko się zmienia. Carpe diem. Czas ucieka, zawsze ten czas, zawsze pośpiech, dlaczego?” str. 141
Tytuł:
Carpe diem
Autor:
Diane Rose
Wydawnictwo:
Videograf SA
Data
wydania: 6 kwietnia 2017
Liczba
stron: 464
Gatunek:
Literatura obyczajowa i romans
Moja
ocena: 5.5/6
Dziękuję
autorce i Wydawnictwu Videograf za możliwość przeczytania książki
przed premierą!
Ja również łatwo zżyłam się z postaciami i cieszę się, że mogę patronować tak poruszającej powieści. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! <3
UsuńGratuluję patronatu 😉bravo🤗
UsuńJuż od dawna jestem zaintrygowana tą książką. Z pewnością się z nią zapoznam :D
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu :) Z pewnością przeczytam tą książkę :)
OdpowiedzUsuńMam już tę książkę na liście do przeczytania, na pewno wywoła sporo emocji. Gratuluję patronatu.
OdpowiedzUsuńNajbardziej interesują mnie 2 mężczyźni. Gratuluję!
OdpowiedzUsuń